Bez tytułu
Komentarze: 1
Matka zdrowa. Byłem u niej w szpitalu, zabrała mnie ciotka samochodem.
Zaczęlo się tak:
Umówiliśmy się. Byłem w kościele Kostki przy Wilsona.Wychodzę. Widzę że jestem spóźniony. Widze, że po drugiej stronie Krasińskiego ciotka właśnie już wyjeżdża, i mnie nie widzi. Krzyczę "Ciotka", ona mnie nie słyszy. W tym momencie gówniarze i gówniary, kwestujace pod kościołem na rzecz WOSP, tuz obok, przy bocznym wejściu do kościola, zaczynają lać i wrzeszczą mi w plecy: Ciotka! A ja biegnę tam, gdzie ona znika w perspektywnie Krasinskiego...
Ale musiała zawrócić, i przejechać koło mnie. Iśmy pojechali.
A na WOSP nawet chciałem dac jakiego groszaka, ale mi przeszło. Na całe życie.
3m sie 0wsiak, fajnych masz ziomali.
Żeby slużyć ludziom, trzeba przynajmniej udawać, że się ich szanuje!
Dodaj komentarz